Anielice z bakłażanowych łąk Kobieca dusza i tkwiące w niej piękno, tajemnica, zmysłowość są głównym tematem twórczości Sylwii Kalinowskiej, malarki z Janowa Podlaskiego. Emocjonalne portrety, określane mianem „anielic”, powstają na płótnie ale także na deskach pochodzących z rozbiórki starych nadbużańskich domostw. – Daję im w ten sposób drugie życie – mówi artystka, spoglądając na ustawione […]
Anielice z bakłażanowych łąk
Kobieca dusza i tkwiące w niej piękno, tajemnica, zmysłowość są głównym tematem twórczości Sylwii Kalinowskiej, malarki z Janowa Podlaskiego. Emocjonalne portrety, określane mianem „anielic”, powstają na płótnie ale także na deskach pochodzących z rozbiórki starych nadbużańskich domostw.
– Daję im w ten sposób drugie życie – mówi artystka, spoglądając na ustawione w kącie pracowni sękate dechy i bale. Wyłonią się z nich inspirowane secesją istoty, które pokornie wpasują się w meandry drewna naznaczonego upływem czasu, a zarazem zdominują jego strukturę, tak, że oglądającemu trudno będzie rozpoznać, gdzie kończy się wpływ natury i pracy cieśli, a zaczyna ingerencja artystyczna. Oprócz farb, Sylwia Kalinowska używa do wykończenia swoich dzieł zaskakujących dodatków, jak rozmaite zaprawy, kleje, złote płatki, gwoździe czy koronki. Niektóre kobiety przypominają rzeźby, a ich trójwymiarowe twarze zmieniają swój wyraz w zależności od kąta patrzenia odbiorcy. Jakie naprawdę są? „Kobieto, boski diable!”, pisał Adam Mickiewicz, zanim cenzor zmienił te słowa na „puchu marny”, i
takie właśnie – nie odkryte do końca, anielskie a niekiedy demoniczne – mają być w zamiarze artystycznym janowianki.
Zaczęła je malować, aby zrozumieć własne emocje, gdy znalazła się w trudnym momencie życia. Portrety rzadko przedstawiają konkretne osoby, raczej starają się uchwycić pewien aspekt kobiecości, stan lub proces wewnętrzny, co zwykle wymaga od artystki stworzenia cyklu prac. Taki sposób dyskretnego zwierzania się światu z własnych przeżyć za pomocą sztuki sprawił, że kolekcjonerzy obrazów Sylwii Kalinowskiej często wybierają portret, z którym sami utożsamiają się emocjonalnie. Wszystkie oblicza „anielic” wywodzą się od wrażliwej dziewczynki, która, odkąd pamięta, nosiła ze sobą wszędzie ołówek oraz kawałek kartki, i rysowała. Najchętniej otaczającą ją przyrodę. Sylwia dorastała w bezpośrednim sąsiedztwie słynnej Stadniny Koni w Janowie Podlaskim. Początkowo w jej twórczości przeważały motywy koni, ale choć nadal lubi je malować, okazały się tylko jedną z odskoczni, podobnie jak monstrualne ważki niczym z
poezji Leśmiana czy impresje z okolicznych łąk. – Kolory kwitnącej nadbużańskiej łąki to fiolety, bakłażany, żółcie – zauważa. – O wiele częściej niż chabry i maki.
Długie trawy i zioła, kołysane wiatrem znad Bugu, maluje widziane od dołu, z perspektywy kogoś, kto zanurzył się w ich kojącym aromacie i nasłuchuje dźwięków łąki. Zna to uczucie. Wakacje spędzała na wsi, i dziś stojąc przy sztalugach, przypomina sobie, jak rozmyślała leżąc w trawie i czując się tak dobrze i bezpiecznie, jak tylko może czuć się szczęśliwe dziecko. Ekspresyjne, wielkoformatowe prace Sylwii Kalinowskiej, gdzie kłosy traw są niemal wyrzeźbione w grubej warstwie farby i pochylają się nad patrzącym, dają nam złudzenie, że oto znaleźliśmy się w środku jednej z takich dzikich łąk.
Choć marzyła o malarstwie, wybrała rozsądne studia biologiczne. Jednak nie przepracowała w zawodzie ani jednego dnia, a największą radość podczas nauki na tym kierunku dawały jej… prywatne lekcje malarstwa i rysunku u profesorów z uczelni artystycznej oraz udział w plenerach. Kiedy siedemnaście lat temu, będąc już młodą mamą po urodzeniu pierwszej z dwóch córek, zaprezentowała swoje obrazy na stoisku podczas aukcji koni arabskich, otrzymała propozycję zorganizowania wystawy jej prac. Pojawiało się coraz więcej zaproszeń i amatorskie hobby przekształciło się w profesjonalne zajęcie, a w uporządkowaniu wiedzy o historii sztuki i tajnikach warsztatu pomogło skończenie dwóch kierunków artystycznych. Dopiero wtedy postawiła wszystko na jedną kartę, kolorową jak jej dusza. Została pełnoetatową artystką. Pięć kilometrów dzieli stumetrową pracownię na poddaszu od brzegu rzeki Bug. Choć malarka wyprowadziła się do Białej Podlaskiej, wciąż najbardziej lubi tworzyć w rodzinnym domu. Inspirację czerpie także z podróży. Dubaj, Stany Zjednoczone czy Finlandia wnoszą
nowe elementy do jej stylu.
– Uwielbiam podróżować, ale najbardziej kocham wracać na południowe Podlasie. Chciałam zdecydować się na Wrocław lub Warszawę jako miejsce stałego zamieszkania, ale po jakimś czasie czegoś mi tam brakowało. Zrozumiałam, że trzeba wsłuchać się w siebie i zobaczyć, gdzie jest nam najlepiej. Wprawdzie tu na wschodzie trudniej przebić się ze swoją twórczością do szerszego kręgu odbiorców, mamy o wiele mniej galerii, i to przeważnie nie są galerie komercyjne. Ale z drugiej strony jako artyści regionalni jesteśmy unikatowi, kojarzeni z danym miejscem i jego historią. Tworzymy z nią całość. Sylwia Kalinowska – tworzy w rodzinnym Janowie Podlaskim, gdzie zaczynała naukę malarstwa pod okiem nauczyciela plastyki ze szkoły podstawowej, Arkadiusza Markiewicza (ojca piosenkarki Małgorzaty). Absolwentka historii sztuki Collegium Civitas w Warszawie oraz wydziału artystycznego – grafiki na Uniwersytecie Marii Curie Skłodowskiej w
Lublinie. Uczestniczka i organizatorka plenerów malarskich. Jej prace były eksponowane na wystawach zbiorowych oraz indywidualnych w Polsce i za granicą, doczekały się również publikacji w formie teki „Sylwia Kalinowska. Konie… anielice i nadbużańskie łąki”
Ewa Bagłaj
Kraina Bugu
Anielice na deskach Artystyczna alegoria kobiety Twórcze poszukiwanie bywa początkiem nowej artystycznej drogi. Sylwia Kalinowska odnalazła ją, gdy z czasem malarstwo na płótnie przestało jej wystarczać. Postanowiła znaleźć nową formę wyrazu. Taką możliwość dało drewno. I to niezwykłe, bo w postaci starych, niszczejących desek. Pod wpływem ukształtowanej przez czas i naturę materii w wyobraźni artystki […]
Anielice na deskach
Artystyczna alegoria kobiety
Twórcze poszukiwanie bywa początkiem nowej artystycznej drogi. Sylwia Kalinowska odnalazła ją, gdy z czasem malarstwo na płótnie przestało jej wystarczać. Postanowiła znaleźć nową formę wyrazu. Taką możliwość dało drewno. I to niezwykłe, bo w postaci starych, niszczejących desek. Pod wpływem ukształtowanej przez czas i naturę materii w wyobraźni artystki zaczęły pojawiać się wpisane w układ słojów i spękań postacie. Tak narodziły się Anielice na deskach – alegoryczne portrety kobiet, pełne emocji, ekspresjii wdzięku. Czasem subtelne i zwiewne, innym razem władcze i zmysłowe. Każda jest inna, każda wyjątkowa, tak jak przekorna bywa kobieca natura. Sylwia Kalinowska to artystka, której twórczość potrafi oczarować unikalnym stylem, nastrojem obrazów, sposobem wyrażania emocji, a także tematyką prac, których znaczną część stanowią portrety kobiet, w tym seria Anielice na deskach. Wartość obrazów na drewnie dostrzegają kolekcjonerzy w kraju i na świecie, a także prestiżowe galerie sztuki, m.in. w Toronto w Kanadzie oraz Stanach Zjednoczonych.
OD PRZEMIJANIA PO NOWE ŻYCIE W ARTYSTYCZNYM DZIELE
Do stworzenia serii Anielice zainspirowały Sylwię stare, kresowe chaty, a szczególnie tworząca je materia, czyli stare deski z duszą. Często są mocno zniszczone, do czego przyczy- nił się upływ czasu i działanie sił natury. W swojej pracowni malarka daje im nowe życie. Są to deski starannie wyselek- cjonowane, o oryginalnych kształtach i fakturze. Ślady po kornikach, ubytki, sęki, nierówności nie są w tym przypadku ich wadą, ale walorami, które nadają każdemu kawałkowi naturalnego surowca unikalny wyraz. Sylwia wydobywa ich piękno, a jednocześnie to nierówności powierzchni dyktują jej, jak ma wyglądać każda postać wyłaniająca się spośród drewnianych słojów. Zanim Sylwia zacznie malować, długo przygląda się deskom ustawionym w pracowni. Wnikliwie obserwuje ich osobliwości, by wkrótce zamienić je w sylwetki wyobrażonych kobiet. Artystka nie ingeruje w formę desek. Chce podążać za tym, co wytworzyła natura, za dynamiką tej materii. Drewno nie jest jedynie kanwą dzieł Sylwii Kalinowskiej, lecz elementem artystycznej kompozycji. Tak surowy materiał jak stare deski w jej twórczej wizji zyskuje szlachetność i rangę artystycznej materii.
TWÓRCZA EKSPRESJA
Anielice na deskach są malowane techniką własną. Sylwia chętnie eksperymentuje, stosując kolaż. Tworzy intrygujące efekty za pomocą przecierek, faktur, spękań czy złoceń. Często sięga po to, co ma pod ręką. Są to: piach, koronki, druty, płatki złota, zaprawy, impregnaty, przez co na drewnie powstają barwne, wielowymiarowe portrety.
Jako miłośniczka wyrażania siebie, kocha ekspresyjny, dynamiczny ruch pędzla, impasty, zdecydowaną kolorystykę. Dobór barw nie jest przypadkowy. Czasem wynika z fascynacji autorki danym kolorem, swego czasu na przykład niebieskim, innym razem kompozycję odcieni narzuca forma deski obrany zamysł wizerunku wyobrażonej Anielicy. Ze względu na dekoracyjny charakter i paletę kolorów obrazy Sylwii Kalinowskiej często porównywane są z dziełami Gustava Klimta czy Alfonsa Muchy.
PRAWDZIWE EMOCJE WYOBRAŻONYCH POSTACI
Obrazy na deskach Sylwii Kalinowskiej nie są odtwórczymi portretami, ale wymyślonymi postaciami. Za to ich emocje są bardzo prawdziwe, bo pochodzące od autorki, która traktuje malarstwo jako niezwykle osobisty proces. Każda Anielica ma własne imię. Każda opowiada swoją historię. Każda ma piękne, wyidealizowane rysy twarzy, z wydatnymi ustami i głębią spojrzenia. Niektóre kobiety patrzą śmiało przed siebie, inne są zapatrzone w dal, kolejne uciekają wzrokiem lub z przymkniętymi powiekami smutno spoglądają w dół. Wielu dostrzega w nich pierwiastek femme fatale, inni widzą zmysłowe, oniryczno-manieryczne istoty. Ubrane w wianki z kwiatów, liści, motylich skrzydeł, sensualnie otulone szalami delikatnymi jak mgła, upewniają w przekonaniu o swojej przynależności do świata natury. I chociaż każda z Anielic jest jedyna w swoim rodzaju, to wszystkie razem tworzą alegoryczny wizerunek kobiety, odwołując się do jej przeżyć, doświadczeń, pokładów emocji oraz wewnętrznego piękna,
które drzemie w każdej z nas.
36 LivingRoom
MAGDA PAWLUK
Piękno można znaleźć w każdej postaci – W kręgu malarstwa Sylwii Kalinowskiej. Sylwia Kalinowska to artystka, której malarstwo zdobyło uznanie w Polsce i na świecie. Jej prace goszczą na ważnych wystawach, niejednokrotnie towarzysząc dziełom największych mistrzów, trafiają na aukcje w kraju i za granicą, a przede wszystkim urzekają osobistym stylem łączącym wpływy ekspresjonizmu i […]
Piękno można znaleźć w każdej postaci – W kręgu malarstwa Sylwii Kalinowskiej.
Sylwia Kalinowska to artystka, której malarstwo zdobyło uznanie w Polsce i na świecie. Jej prace goszczą na ważnych wystawach, niejednokrotnie towarzysząc dziełom największych mistrzów, trafiają na aukcje w kraju i za granicą, a przede wszystkim urzekają osobistym stylem łączącym wpływy ekspresjonizmu i popkultury, a także doskonałym warsztatem. Z Sylwią Kalinowską rozmawiamy o: pasji tworzenia, wyrażaniu emocji na kanwie malarstwa, źródłach inspiracji, kobiecej naturze, sukcesach i planach na przyszłość.
Kiedy odkryła Pani w sobie zdolność efektownego malowania?
Nie jestem pewna, kiedy obudziła się we mnie uświadomiona chęć malowania. Pierwsze przejawy kreowania przestrzeni artystycznej dały o sobie znać w dzieciństwie. Bezwiednie mazałam po kartce papieru, jaka wpadała mi w ręce. Czasami były to ciekawe próby. Nie zdawałam sobie jednak sprawy, że kiedyś będzie to moje życiowe wyzwanie. Tak naprawdę, plastycznego bakcyla złapałam na plenerach malarskich. Wiele mi one dały. Młody człowiek często tkwi w przekonaniu, że prawie wszystko, czego dotknie, jest świetne. Dopiero z upływem czasu nabiera się dystansu do siebie i swoich starań. Im dłużej maluję i doskonalę warsz- tat, tym bardziej towarzyszy mi wrażenie, że niewiele jeszcze umiem. Nie grozi mi zatem przerost ambicji czy woda sodowa.
Zasłynęła Pani jako autorka cyklu ekspresjonistycznych portretów kobiet. Bohaterkami Pani prac są eteryczne Anielice i zmysłowe Diablice. Co wyrażają te obrazy?
Nie wiem, czy one w ogóle są bohaterkami. Często słyszę, że są jak femme fatale albo, że są to kobiety bardzo oniryczno-manieryczne. Na
pewno są to postacie, w których każdy stara się doszukać podo- bieństwa, a w większości są to postacie, które zupełnie nie mają kogoś przypominać. Raczej są zamyślone, w pewien sposób wyidealizowane. Każdy wizerunek kobiety jest inny… ma różne stany, różne emocje, co daje nieskończone możliwości twórcze.
Moje obrazy nie są autoportretami sensu stricto, może poza kilkoma wyjątkami. Te, w których wykorzystuję po części swój wizerunek, opowiadają historie dotyczące moich własnych prze- żyć. To takie moje pamiętniki wewnętrzne. Wszystko, co mnie dotyka, znajduje odbicie w obrazach. Zapewne dlatego niektóre wprost kipią emocjami. Widać je choćby w rozchylonych ustach kobiet, długich szyjach, lekko przymkniętych oczach. Obrazy zawłaszczają przestrzeń i pokazują kawałek świata zarezerwo- wany dla siebie. Czy może być coś bardziej ekscytującego?
Pani obrazy to artystyczna opowieść o kobiecej naturze. W jaki sposób obrana przez Panią technika malarska pomaga realizować ten twórczy zamysł, a także wyrażać wrażliwość i emocje?
W moich pracach widać silny wpływ ekspresjonizmu, ale również popkultury. Jedno i drugie jest mi szczególnie bliskie, jeśli chodzi o skrótowy, wręcz komiksowy sposób ujęcia tematu.
W mojej twórczości pojawia się dużo odcieni błękitu, tur- kusu, szarości i bieli poprzeplatanej innymi kolorami. Przekłada się na to kilkanaście lat pracy twórczej, gdzie na początku płótna
były szarobure, niebieskie. Właściwie te tonacje kolorów zmieniały się co jeden cykl. Lubię, kiedy jedna plama, barwa robi krzyk, kontrast. Wyrażam też siebie w obrazie, malując delikatnie… laserunkowo… jedną linią bądź delikatnym pociągnięciem pędzla…, kreując spokojne gradacje… A nie- kiedy maluję grubą fakturą farby, tworząc impasty i mocne akcenty.
Często zdarza mi się malować portrety. Ponieważ nie uznaję hiperrealizmu, muszą być one wzbogacane o dodat- kowy element, np. miękkość czy niedomówienie. Wtedy stosuje piórko i tusz… lub malarstwo na deskach. Moje kobiety są piękne, wyniosłe, subtelne, zmysłowe. Myślę, że można je potraktować jako alegorię kobiety.
Portrety kobiet maluje Pani również na starych, zniszczonych deskach, które niejedno przeżyły. Skąd wziął się ten pomysł i jakie możliwości kreacyjne daje Pani praca z tą szczególną materią?
Moje malarstwo zasłynęło w obrazach malowanych na starych, skornikowanych deskach pochodzących z rozebra- nych domostw. Przez dziesiątki lat wystawiane były na dzia- łanie czynników zewnętrznych. Na pewnym etapie twórczym szukałam nowych środków wyrazu. Płótno ograniczało mnie niekiedy płaską powierzchnią, natomiast malowanie na drew- nie stanowiło osobne doświadczenie. Odkryłam, że lubię malo- wać na drewnie potarganym przez czas i siły natury, a piękno można znaleźć w każdej postaci, nawet w pooranej bruzdami starej desce. Nierówności w fakturze dyktowały mi wręcz, jak ma wyglądać portretowana postać. Nie chodzi mi o stworzenie „czegoś” na desce, bardziej o to, aby deska tworzyła całą postać. Staram się wykorzystać wszystkie naturalne spękania… to, co daje natura. Malując na kawałkach drewna Anielice, daję sta- rym deskom drugie życie. Zawsze są niepowtarzalne i jedyne w swoim rodzaju. Tak jak tajemnica historii, które w sobie kryją.
Materiał, na którym maluję, ma swoją dynamikę. Muszę jej słuchać. Tworzyłam nawet cykle tematyczne, na których moje Anielice współgrały ze sobą.
Innym wątkiem w Pani twórczości jest natura. Cykl łąkowych pejzaży to wycinki nadbużańskich krajobrazów – Pani „małej ojczyzny”. Ich subtelna,
kojąca poetyka porównywana jest do kunsztu wierszy Leśmiana. Skąd takie skojarzenia?
Podobnie jak niezapomnianego poetę – Leśmiana, zauro- czyły mnie deptaki i bużyska, kwieciste łąki – nadbużański pej- zaż. Techniką zbliżoną do impresjonizmu pokazuję krajobrazy pełne kwiatów, ziół, różnorodnych traw, przestrzenie nad Bugiem. Chciałabym, aby uwaga widza skupiała się na wybra- nym fragmencie pejzażu bądź dużej płaszczyźnie sięgającej aż po horyzont. Jest to celowy zamiar – pokazać fragment łąki, z grubo nałożoną pędzlem farbą, gdzie namalowane kwiaty i zioła miały niemal trójwymiarową fakturę. Chciałabym oddać wrażenie sensualności tego pejzażu, namalować go tak, by aż chciało się brodzić po takiej łące. Nasuwa się jednocześnie refleksja, że ten świat nadbużańskich pejzaży, jego piękno i doskonałość, to magia, to wyjątkowy oniryzm, to wybrane miejsce na ziemi. Malując tak, a nie inaczej nadbużański pejzaż, nadaję tym miejscom nowe znaczenie, znaczenie symboliczne… To wartość miejsca poza czasem.
Pani malarstwo jest znane w Polsce i na świecie. Obrazy Pani autorstwa są regularnie wystawiane w galeriach sztuki. Na jakich ekspozycjach były prezentowane Pani prace?
W zasadzie każda wystawa jest dla mnie ważna i jest moim osobistym sukcesem, chociaż bez wątpienia prezentacja moich obrazów na wspólnej wystawie z obrazami Karola Bąka bądź Zdzisława Beksińskiego lub Olbińskiego podczas aukcji dzieł sztuki w Desa Unicum była dla mnie niewątpliwym zaszczytem
i ogromną przyjemnością, bo od lat podziwiam efekty pracy tych wybitnych artystów.
Mogę zdradzić, że moje obrazy trafiają na aukcje w Polsce (Desa Unicum, Art. In House) i na świecie, więc wszystko jeszcze przede mną…
Którzy artyści wywarli największy wpływ na Pani twórczość?
Cenię wielu artystów, ale chyba największy wpływ na moją twórczość mieli: Egon Schiele, Jacek Malczewski, Lucian Freud, Gustav Klimt. Uwielbiam również portrety Fridy Kahlo, a ostatnio duże wrażenie zrobiły na mnie dyna- miczne, pełne koloru pejzaże tajwańskiego artysty Hsin-yueh Lin i wielkofor- matowe, niesamowite portrety Richarda Burleta. Generalnie fascynuje mnie ten rodzaj sztuki, który jest bardzo intensywny w swojej wymowie, a inspirują mnie ci artyści, których sztuka wywołuje u mnie silne, pozytywne emocje. Natomiast co do techniki, to niewątpliwie ekspresjonizm – dynamiczny ruch pędzla, impasty, zdecydowana kolorystyka i silne kontury. Ten miks najlepiej pozwala mi wyrazić siebie w malarstwie.
Jako świadoma artystka Pani sama również stała się inspiracją dla wielu osób. Chętnie dzieli się Pani swoją pasją i spojrzeniem na świat z innymi, m.in. podczas organizowanych przez siebie warsz- tatów. Wkrótce odbędzie się spotkanie pod hasłem „Malowanie przy truskawkach i szampanie”. Czy może Pani zdradzić jego szczegóły?
Najbliższe warsztaty z cyklu „Malowanie przy truskawkach i szampanie” odbędą się już w październiku w przepięknej przestrzeni dworku Uroczysko Zaborek. To projekt skierowany nie tylko do osób, które malują, ale również do tych, które twierdzą, że malować nie potrafią lub dotąd obawiały się spróbować. Moim zamiarem na warsztatach jest przede wszystkim otworzyć uczestniczki na wyrażanie siebie poprzez malowanie i pokazać, że mają w sobie wewnętrzną artystkę, która chce, potrafi, kocha i potrzebuje tworzyć! Podczas warsztatów wspólnie będziemy się rozwijać i poznawać swoje tajemne moce. Zaprezentuję uczestniczkom moje wypracowane przez lata techniki malarstwa oraz mój osobisty mindset. Będzie to kilkugodzinne spotkanie przy sztalugach, poprzeplatane rozmowami, popijaniem wina lub szampana, przegryzaniem truskawek. Podczas warsztatów panuje luźna, niczym nieskrępowana atmos- fera, którą tworzą otwarci, pozytywni ludzie, a tło stanowi piękna architektura okolicznych dworków.
Będzie też wspaniałe spotkanie z olejkami eterycznymi i opowieściami o włoskim winie. Połączyłam moje warsztaty z zajęciami z jogi prowadzonymi przez dwie doskonałe instruktorki: Agnieszkę Siedlecką i Agę Burdzicką-Welik.
Nazywa Pani siebie artystką poszukującą, która nie ustaje w swojej twórczej drodze. Jakie będą Pani kolejne kroki? Czy w planach ma Pani jakieś nowe projekty?
Jeśli chodzi o plany, teraz przygotowuję się do jesiennych aukcji dzieł sztuki, gdzie będzie licytowana moja praca. Koncentruję się na tworzeniu wystawy do jednej z europejskich galerii. Otrzymałam też propozycję pracy
akademickiej – wykładania rysunku na kierunku pro- jektowanie ogrodów w Akademii Bialskiej. Na stałe współpracuję też z architektami wnętrz, tworząc kolek- cje obrazów. Daje mi to ogrom satysfakcji, bo kocham oglądać je w pięknych przestrzeniach jako wspólną kolekcję.
Równocześnie pracuję nad projektem „Malowanie przy truskawkach i szampanie” i chciałabym z nim wyjść dużo dalej niż moje miejsce, w którym żyję, tworzę i mieszkam. Myślę nad webinarem na temat malowania.
Mam nadzieję na dużo weny… Zostawiam tę ener- gię, która jest we mnie. Niech mną kieruje i trzyma mnie w objęciach. Praca nad nową kolekcją już ruszyła. Wiem jedno: kompozycją barw zabiorę Was w nieco inne kli- maty. Życie jest piękne, ale tylko wtedy kiedy dostrzegamy przyrodę, pielęgnujemy miłość w naszym sercu, czujemy w sobie empatię i to, że jesteśmy potrzebni…
ROZMAWIAŁA MAGDAPAWLUK
( LIVING ROOM)
“Malowanie to sposób, w jaki mogę wyrazić swoje emocje, bez konieczności używania słów” Frida Kahlo „GLIMMERS”- tak zatytułowałam moją najnowszą kolekcję. Każda kolekcja to dla mnie zapis moich wewnętrznych podróży w czasie, gdy ją malowałam. I te podróże za każdym razem się stają piękniejsze, niż poprzednio. “Glimmers” oznacza “iskry” lub “przesłanki”. Może to odnosić […]
“Malowanie to sposób, w jaki mogę wyrazić swoje emocje, bez konieczności używania słów”
Frida Kahlo
To są tylko przykłady, ponieważ “glimmers” są bardzo osobiste i mogą różnić się dla każdego z nas.To kolekcja obrazów – zapisków podróży wgłąb siebie, że patrząc na nowe obrazy odnajdziesz w nich własne serce.
Czerpię z natury pełnymi garściami, a najlepszym dowodem są moje anielice, które wdzierają się na pozornie nieistotne i zaniedbane deski. Te deski pochodzą ze starych chat i płotów, starannie je znajduję i przygotowuję pod moje artystyczne rzemiosło. Każda deska przechodzi specjalny proces wypalania który je całkowicie oczyszcza, nadaje jej unikalny charakter, ale także zapewnia jej […]
Czerpię z natury pełnymi garściami, a najlepszym dowodem są moje anielice, które wdzierają się na pozornie nieistotne i zaniedbane deski. Te deski pochodzą ze starych chat i płotów, starannie je znajduję i przygotowuję pod moje artystyczne rzemiosło. Każda deska przechodzi specjalny proces wypalania który je całkowicie oczyszcza, nadaje jej unikalny charakter, ale także zapewnia jej odpowiednie przygotowanie do dalszej pracy.
Łączę w nich miłość do swobody twórczej, nieposkromionej ekspresji i kobiecej siły. Proces tworzenia tych niewinnych istot na ciężkich, solidnych deskach przypomina mi częsty trud zmagania się z przeciwnościami losu. Każdy etap, od znalezienia odpowiedniej deski, przez jej przygotowanie, aż po malowanie, jest dla mnie wyjątkowym doświadczeniem. Moje anielice to nie tylko dzieła sztuki, ale także symbole wytrwałości i siły, które przyciągają wzrok swoją oryginalnością i głębią przekazu. Zapraszam do odkrycia magii tych unikalnych dzieł, które wnoszą do wnętrz niepowtarzalny charakter i artystyczną duszę.
OD PRZEMIJANIA PO NOWE ŻYCIE W ARTYSTYCZNYM DZIELE
“Do stworzenia serii Anielice zainspirowały Sylwię stare, kresowe chaty, a szczególnie tworząca je materia, czyli stare deski z duszą. Często są mocno zniszczone, do czego przyczy-
nił się upływ czasu i działanie sił natury. W swojej pracowni malarka daje im nowe życie. Są to deski starannie wyselekcjonowane, o oryginalnych kształtach i fakturze. Ślady po kornikach, ubytki, sęki, nierówności nie są w tym przypadku ich wadą, ale walorami, które nadają każdemu kawałkowi naturalnego surowca unikalny wyraz. Sylwia wydobywa ich
piękno, a jednocześnie to nierówności powierzchni dyktują jej, jak ma wyglądać każda postać wyłaniająca się spośród drewnianych słojów. Zanim Sylwia zacznie malować, długo przygląda się deskom ustawionym w pracowni. Wnikliwie obserwuje ich osobliwości, by wkrótce zamienić je w sylwetki wyobrażonych kobiet. Artystka nie ingeruje w formę desek. Chce podążać za tym, co wytworzyła natura, za dynamiką tej materii. Drewno nie jest jedynie kanwą dzieł Sylwii Kalinowskiej, lecz elementem artystycznej kompozycji. Tak surowy materiał jak stare deski w jej twórczej wizji zyskuje szlachetność i rangę artystycznej materii.
TWÓRCZA EKSPRESJA Anielice na deskach są malowane techniką własną. Sylwia chętnie eksperymentuje, stosując kolaż. Tworzy intrygujące efekty za pomocą przecierek, faktur, spękań czy złoceń. Często sięga po to, co ma pod ręką. Są to: piach, koronki, druty, płatki złota, zaprawy, impregnaty, przez co na drewnie powstają barwne, wielowymiarowe portrety. Jako miłośniczka wyrażania siebie, kocha ekspresyjny, dynamiczny ruch pędzla, impasty, zdecydowaną kolorystykę. Dobór barw nie jest przypadkowy. Czasem wynika z fascynacji autorki danym kolorem, swego czasu na przykład niebieskim, innym razem kompozycję odcieni narzuca forma deski i obrany zamysł wizerunku wyobrażonej Anielicy. Ze względu na dekoracyjny charakter i paletę kolorów obrazy Sylwii Kalinowskiej często porównywane są z dziełami Gustava Klimta czy Alfonsa Muchy.”
MAGDA PAWLUK “Living Room”
PRAWDZIWE EMOCJE WYOBRAŻONYCH POSTACI
Obrazy na deskach Sylwii Kalinowskiej nie są odtwórczymi portretami, ale wymyślonymi postaciami. Za to ich emocje są bardzo prawdziwe, bo pochodzące od autorki, która traktuje malarstwo jako niezwykle osobisty proces. Każda Anielica ma własne imię. Każda opowiada swoją historię. Każda ma piękne, wyidealizowane rysy twarzy, z wydatnymi ustami i głębią spojrzenia. Niektóre kobiety patrzą śmiało przed siebie, inne są zapatrzone w dal, kolejne uciekają wzrokiem lub z przymkniętymi powiekami smutno spoglądają w dół. Wielu dostrzega
w nich pierwiastek femme fatale, inni widzą zmysłowe, oniryczno-manieryczne istoty. Ubrane w wianki z kwiatów, liści, motylich skrzydeł, sensualnie otulone szalami delikatnymi jak mgła, upewniają w przekonaniu o swojej przynależności do świata natury. I chociaż każda z Anielic jest jedyna w swoim rodzaju, to wszystkie razem tworzą alegoryczny wizerunek kobiety, odwołując się do jej przeżyć doświadczeń, pokładów emocji oraz wewnętrznego piękna, które drzemie w każdej z nas.
Sztuka pozwala nam odkrywać i eksplorować nasze wewnętrzne emocje. Sztuka jest również narzędziem, które pozwala nam zgłębiać nasze własne emocje i uczucia. Dzieła sztuki mogą działać jak lustra, odbijając nasze wnętrze i pozwalając nam lepiej zrozumieć samych siebie. Przez sztukę możemy odkrywać nowe aspekty naszego wewnętrznego świata i rozwijać się jako jednostki. Jaką sztukę wybieramy? […]
Sztuka pozwala nam odkrywać i eksplorować nasze wewnętrzne emocje. Sztuka jest również narzędziem, które pozwala nam zgłębiać nasze własne emocje i uczucia. Dzieła sztuki mogą działać jak lustra, odbijając nasze wnętrze i pozwalając nam lepiej zrozumieć samych siebie. Przez sztukę możemy odkrywać nowe aspekty naszego wewnętrznego świata i rozwijać się jako jednostki.
Jaką sztukę wybieramy?
Odpowiedź wydaje się prosta: taką, jaka nam się podoba. Jednak, nie zawsze wybieramy sztukę ze względu na estetykę. Największy wpływ na nasz wybór mają nasze emocje oraz doświadczenia. Wybieramy dzieło sztuki z którym się utożsamiamy. Nie jest ważne co to jest, ale dlaczego takie jest, w jaki sposób to rozumiemy i jak duży ma to związek z naszymi wcześniejszymi doświadczeniami. Pragniemy od sztuki poruszenia, swoistego katharsis. Im głębiej sztuka potrafi nas poruszyć, tym bardziej nam się podoba.
Kontakt ze sztuką to jedno z najważniejszych doświadczeń, jakie możemy sobie zapewnić. Ważnych pod kontem poznawczym, emocjonalnym, estetycznym, rozwijającym kreatywność i poszerzającym horyzonty. Nie bez przyczyny arteterapia opiera się na sztuce i to właśnie z niej czerpie w swoich działaniach mających na celu rozwojowe i terapeutyczne wsparcie dzieci i dorosłych. Sztuka może nas wzruszać, zachwycać, zachęcać do refleksji i pomagać nam lepiej zrozumieć samych siebie i otaczający nas świat. W dzisiejszych czasach, pełnych stresu i chaosu, kontakt ze sztuką jest bardziej ważny niż kiedykolwiek wcześniej. Sztuka staje się ostoją tego, co pęd życia stara się nam ukraść, czyli spokój, wewnętrzną radość, harmonię.
Zanim kupisz – wybierz miejsce, gdzie powiesisz swoje dzieło sztuki Otoczenie w jakim planujemy obraz powiesić jest wbrew pozorom dość istotną kwestią. Trzeba przede wszystkim zastanowić się czy kolorystyka naszego obrazu wpisuje się we wnętrze i czy jego wielkość jest odpowiednia. Zbyt mały obraz w kolorach bazowych wnętrza zupełnie zginie w dużym nowoczesnym salonie. […]
Zanim kupisz – wybierz miejsce, gdzie powiesisz swoje dzieło sztuki
Otoczenie w jakim planujemy obraz powiesić jest wbrew pozorom dość istotną kwestią. Trzeba przede wszystkim zastanowić się czy kolorystyka naszego obrazu wpisuje się we wnętrze i czy jego wielkość jest odpowiednia. Zbyt mały obraz w kolorach bazowych wnętrza zupełnie zginie w dużym nowoczesnym salonie.
Gdy nasz pokój dzienny jest pokaźnych rozmiarów warto zastanowić się nad większym obrazem, który będzie dodatkowo w kontrastowych kolorach. Dzięki tego doskonale wyeksponujemy go w naszym wnętrzu. Jeżeli z kolei chcemy nasze wnętrze stonować wybierajmy te dzieła sztuki, które będą nawiązywać do jednego ze spokojniejszych, bardziej stonowanych kolorów zastanych w naszym wnętrzu.JAK DOBRAĆ OBRAZ DO WNĘTRZA?
Warto kierować się kilkoma prostymi zasadami. Podążanie za nimi znacznie ułatwi podjęcie dobrej decyzji.
1.Obraz musi mieć to COŚ, co sprawia, że wzbudza pozytywne skojarzenia, poprawia samopoczucie i przywołuje na myśl miłe wspomnienia.
2. Dobrze, jeśli dekoracja – obraz na płótnie albo obraz w ramie – skłania do rozmowy, a nie tylko jest ładnym dopełnieniem wnętrza.
3 KOLORY mają ogromną siłę oddziaływania. Potrafią wprowadzić nas w stan zaumy lub melancholii albo dodać energii
4 RAMA jest elementem dzielącym ścianę od obrazu. Równocześnie jest elementem, który doda dekoracji elegancji i charakteru. Decydując się na nią, należy dopasować ją kolorystycznie zarówno do wnętrza pomieszczenia, jak i wzoru. Warto pamiętać, że najbardziej popularnym i uniwersalnym kolorem ramki jest czarny.
Obrazy na płótnie można wieszać bez ramy – sprawiają wtedy wrażenie lżejszych i delikatniejszych
Rama jest też dodatkiem, który rozwiąże problem, w przypadku obrazów, które zupełnie nie pasują do reszty wystroju. To właśnie ona może być łącznikiem między stylem wnętrza i wzorem. Rama może korespondować z kolorem mebli lub innych dodatków w pomieszczeniu.
5 STYL Obraz na ścianę do salonu czy sypialni musi być dostosowany pod względem koloru i rozmiaru do charakteru i stylu pomieszczenia, w którym się znajduje. Dodatkowo nie może się zlewać z tłem, ani zbytnio z nim kontrastować.
6. IDEALNA WYSOKOŚĆ
Jeśli obraz – szczególnie niewielki – zostanie powieszony na ścianie za nisko lub za wysoko, nikt go nie zauważy. Podobnie będzie, kiedy dekoracja ma ozdobić źle wyeksponowane miejsce. W takim przypadki najlepiej obraz umieścić na wysokości oczu, ewentualnie odrobinę wyżej…
ABY UŁATWIĆ WAM PROCES CHĘTNIE POMOGĘ DOBRAĆ WAM OBRAZ DO WNĘTRZA. Wymiar i kolorystykę lub towarzystwo innych obrazów. Dbam też o to aby obrazy zmieniały optykę w zależności od padającego światła…
Wystarczy że wyślesz mi zdjęcie swojego wnętrza lub wnętrz. Jeśli chciałabyś mieć spójną kolację w swoim domu…
W swoich obrazach, Sylwia Kalinowska odzwierciedla wewnętrzny świat kobiety, złożony z marzeń, tęsknot i pragnień, bycia piękną, spełnioną i szczęśliwą. Poetycką atmosferą, płynnością linii i ozdobnym detalem, nawiązują one nieco do sztuki „art nouveau”, kojarząc się z dekoracyjnymi kompozycjami Alfonsa Muchy, skrzącymi złotem, tajemniczymi dziełami Gustawa Klimta, czy też pełnymi ulotnego czaru, pastelowymi portretami Teodora […]
W swoich obrazach, Sylwia Kalinowska odzwierciedla wewnętrzny świat kobiety, złożony z marzeń, tęsknot i pragnień, bycia piękną, spełnioną i szczęśliwą. Poetycką atmosferą, płynnością linii i ozdobnym detalem, nawiązują one nieco do sztuki „art nouveau”, kojarząc się z dekoracyjnymi kompozycjami Alfonsa Muchy, skrzącymi złotem, tajemniczymi dziełami Gustawa Klimta, czy też pełnymi ulotnego czaru, pastelowymi portretami Teodora Axentowicza. Swoją zmysłową elegancją, wpisują się też znakomicie, w modny dzisiaj, choć znany głównie z dekoracji wnętrz, styl „glamour”, przepełniony blaskiem, szykowny i wytworny, rodem z luksusowych rezydencji hollywoodzkich gwiazd.
Malowane emocjonalnie, dekoracyjne portrety i wizerunki kobiet o idealnie pięknych, skupionych i nieobecnych twarzach, kusicielek o wystudiowanych, prowokujących pozach i strojach, mają w sobie jednocześnie ogień i lód. Są uosobieniem nieuchwytnego mirażu, nieosiągalnego przedmiotu pożądania, jak oglądane przez kraty haremu orientalne piękności, czy też tańcząca biblijna Salome przed zrzuceniem ostatniej zasłony. Jednocześnie czujemy, że ten starannie wystylizowany wizerunek, jest tylko na pokaz, że w rzeczywistości kryje się za nim bezbronne i kruche jak porcelana wnętrze, pełne bezmiernej tęsknoty, wątpliwości, dręczących obaw, rozterek i lęków. Obrazy pełne soczystego koloru, odważnych zestawień barwnych, w których mocne i odważne pociągnięcia pędzla, spotykają się z subtelnie nakreślonym, wyrysowanym detalem i koronkową fakturą, a wszystko to przenikają plamy, smugi i błyski złota, jak znaki wewnętrznego, mistycznego światła albo odpryski bizantyjskich aureoli. Ten malarski świat, pełen sprzeczności i paradoksów, zawiera w sobie zarówno przepych i klasyczną prostotę, chłód i gwałtowne emocje, światło i mrok…, odwieczną tajemnicę kobiecości.
Obok dużych, barwnych kompozycji, powstają też niewielkie obrazki, malowane tuszem i pastelami, znacznie skromniejsze, niemal monochromatyczne, które mają w sobie niezwykłą swobodę, lekkość i wdzięk przelotnych pocałunków. Twarze kobiet o wpółprzymkniętych, marzących oczach, zmysłowych wypukłych ustach, ich wiotkie i zwiewne postacie, wijące się pukle długich włosów, splatają się w jedność z otaczającym światem, tym realnym i wyśnionym, w którym wszystko kwitnie i pachnie, a w powietrzu unoszą się latające ryby, egzotyczne kolibry, motyle i tęczowe mydlane bańki. Oniryczna ucieczka od otaczającej prozy życia na bezpieczne i szczęśliwe wyspy. Jak mityczne driady, nimfy i opiekunki drzew, tajemnicze i fascynujące, materializują się też na starych deskach, pozyskanych z rozbieranych, ginących drewnianych domów, dawnego Podlasia. Pozornie martwemu, niepotrzebnemu tworzywu, przywracają życie i nowy sens. Wyłaniają się w swoim magicznym pięknie, spośród słojów drewna, dopasowują kształty do smukłości i nieregularności tego niezwykłego materiału, wykorzystując ich surową i naturalną fakturę, rysunek i zawiłość sęków, a nawet okaleczenia przez owady i narzędzia ciesielskie. Przystrojone w koronki, korale, korony i wianki, z misternymi fryzurami, otulone niby w futra i szale, w meandry i pajęczyny barwnych faktur, wyglądają jakby czekały na bal, lub na przyjście wymarzonego kochanka. Inne znów, zamyślone i smutne, ze śladami skrywanych łez, przyozdobione w przydymione złoto, niosą echa prawosławnych ikon.
Obok tych pięknych, zjawiskowych kobiet, pojawia się w malarstwie Sylwii Kalinowskiej, jeszcze jeden ważny temat – łąka… Pejzaż zaczerpnięty z tak charakterystycznego, nadbużańskiego pejzażu, otaczającego autorkę od wczesnego dzieciństwa. Podczas wędrówek i spacerów, wczesną wiosną, rozkwitającym latem, czy też nadchodząca jesienią, trudno nie zachwycać się ich malowniczą bujnością i przewrotną zmiennością, odkrywającą wciąż nowe warstwy, odcienie i kolory. W poezji Bolesława Leśmiana, przesyconej namiętnością i erotyką, łąka to podmiot liryczny utożsamiany z kobietą, jak kobieta rozkwita wdziękiem, czaruje, kusi i pachnie… Dla samej autorki, łąka jawi się jako oaza spokoju, miejsce wytchnienia i zapomnienia, w którym można się zatopić, pogrążyć w zieloności, czerpać z niej siłę i radość tworzenia. Spośród wszystkich jej obrazów, bajecznie kolorowe łąki, posiadają też najbogatszą i najgęstszą fakturę, przy pomocy której artystce udało się oddać w pełni istotę tego pejzażu, bogactwo, mięsistość, przenikanie świateł i barw. Zamiast podziwiania malarskiego piękna krajobrazu zanurzamy się, jak gdyby, w głąb natury, tam gdzie tętni biologiczna pełnia życia. Kwitnące łąki, niosą w sobie ogromną zmysłowość, feeria barw, zapach kwiatów, traw i ziół, leniwe dźwięki brzęczących owadów, to jeden z odwiecznych cudów natury, symbol pełni i radości życia. Malując łąki, Sylwia Kalinowska odchodzi od wypracowanego, tradycyjnego warsztatu, niemal zatracając się w spontanicznym działaniu, radosnej zabawie z formą i kolorem. Oglądane w zbliżeniach, fragmenty tych żywiołowych kompozycji, zbliżają się w dziedziny emocjonalnej abstrakcji, przypominając czasem słynne action painting Jacksona Pollocka. W subtelnym i zmysłowym malarstwie Sylwii Kalinowskiej, pełnym elegancji i wdzięku, niedopowiedzianych tajemnic i uskrzydlonych marzeń, bez względu na podejmowane przez nią tematy, cały świat jest kobietą…
Małgorzata Nikolska